- autor: szkocki17, 2010-10-12 20:42
-
W niedzielę nasza drużyna przegrała drugi mecz z rzędu.Tym razem na wyjeździe ulegliśmy Granitowi Roztoka 0:2.
Po czterech kolejnych zwycięstwach przytrafiła nam się druga wpadka.Może nie byłoby w tym nic strasznego gdyby to były drużyny z czołówki tabeli, ale my przegrywamy z ekipami które zamykają tabelę.Jak zwykle prowadzimy grę,stwarzamy sobie sytuacje bramkowe ale niestety nie potrafimy strzelić gola.Nasi przeciwnicy mają dwie,trzy sytuacje, w dodatku po naszych błędach, skrzętnie je wykorzystują i wygrywają mecz.
Pierwszą połowę nasza drużyna rozpoczęła od spokojnych ataków.Stwarzamy sobie kilka sytuacji otwierających drogę do bramki,niestety brakuje w nich dokładnego ostatniego podania.Jak jest już dobre dogranie to nasi zawodnicy nie potrafią tego wykorzystać.Pierwszą bramkę straciliśmy w 33 minucie.Niedokładne podanie Wojtka Szewczyka na połowie boiska przejmuje zawodnik Granitu.Gospodarze wychodzą z szybką kontrą i strzelają gola.W 44 minucie tracimy drugiego gola.Konrad Sajdak podaje,piłka odbija się od sędziego wprost pod nogi zawodnika Granitu.Ślęczka podciąga parę metrów i strzela.Mocne uderzenie z okolic 30 metra ląduje tuż przy słupku bramki obok zdezorientowanego Kłosińskiego.
Druga połowa to ataki Bystrzycy.Nasi zawodnicy spieszą się żeby odrobić straty.Jest takie porzekadło" jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy".Jak ulał to powiedzenie pasuje do gry naszej drużyny.Czym bardziej Bystrzyca chciała strzelić gola tym więcej wkradało się nerwowości w poczynaniach piłkarzy.Dużo niedokładnych podań,niezrozumiałych zagrań do kolegów czy choćby szwankowało proste przyjęcie piłki.Gospodarze cofnęli się na swoją połowę pozostawiając w ataku tylko dwóch napastników.Każdą wywalczoną piłkę pod swoją bramką daleko wybijali na "dzidę".Choć do końca spotkania nasi zawodnicy siedzieli na połowie przeciwnika to wynik nie uległ zmianie.Jako ciekawostkę można opisać kuriozalną sytuację z 52 minuty.Krzysztof Szewczyk przepychał się z zawodnikiem Granitu.Sędzia główny tego spotkania zawołał obu piłkarzy żeby ukarać ich żółtymi kartkami.Przeszukał wszystkie kieszenie i nie znalazł kartek.Podbiegł do asystenta ale ten też nie miał.Udał się na drugą stronę boiska do drugiego asystenta ale tamten też nie miał kartoników.Więc wysłał "dziadka" wraz z ochroniarzem do szatni po kartki.Po tym całym zamieszaniu arbiter zapomniał kogo ma ukarać i nakazał wznowić grę.PARODIA.
W najbliższą niedzielę do Bystrzycy przyjeżdża lider z Dziećmiorowic,mamy nadzieję że nasi piłkarze przejdą w ciągu tygodnia metamorfozę i wzbiją się na wyżyny swoich możliwości.Nie ukrywamy że wszyscy liczą na trzy punkty w wielkich derbach.
Zachęcam do komentowania meczów lub innych ciekawych informacji z naszej ligi poprzez dodawanie komentarzy.