- autor: szkocki17, 2012-05-19 21:24
-
LKS Bystrzyca Górna zremisowała na wyjeździe z Białym Orłem Mieroszów 1:1. Gola w 25 minucie strzelił Tomek Łysoń. Więcej o meczu w rozwinięciu newsa.
Bystrzyca jechała do Mieroszowa po zwycięstwo. Biały Orzeł mając widmo spadku przed oczami, na spotkanie z LKS-em pozbierał zawodników, którzy wcześniej z różnych przyczyn zrezygnowali z gry. Jak się okazało w trakcie meczu nasza drużyna miała za przeciwników nie tylko zawodników Orła, ale i też sędziów.W tym miejscu trzeba pochwalić naszych piłkarzy, że trzymali nerwy na wodzy. Jedna żółta kartka, przy takim sędziowaniu, to naprawdę pikuś. Do tego trzeba dodać wakacyjną już formę bystrzyckiej drużyny i remis mamy gotowy.
Od początku spotkania Bystrzyca przejęła inicjatywę w grze. Stworzyła sobie trzy klarowne sytuacje bramkowe, wykorzystała tylko jedną. W 25 minucie Tomek Łysoń wykończył akcję mocnym uderzeniem tuż przy słupku. Po strzeleniu gola gra LKS-u siadła. Do słowa zaczęli dochodzić gracze z Mieroszowa, którzy w pierwszej połowie ograniczyli się do wyprowadzania szybkich kontr. Po jednej z nich piłka wylądowała na bocznej siatce bramki strzeżonej przez Krzysia Bielaka.
W drugiej połowie po zejściu Konrada Sajdaka, Bystrzyca straciła panowanie nad środkiem boiska. Mieroszowianie nie mając nic do stracenia śmielej ruszyli do przodu. I tutaj zaczął się popis sędziów. Od początku meczu arbiter gwizdał pod Orła, ale to co wyprawiał w drugiej połowie to się nie mieściło w głowie. Każde dotknięcie zawodnika z Mieroszowa, nie mówiąc już o przewróceniu, było gwizdane jako faul. Mieroszowianie wykonywali ponad dwadzieścia rzutów wolnych. Każdy z nich, obojętnie z jakiego sektora boiska, wykonywany był na bramkę strzeżoną przez Krzyśka Bielaka. Niosło to bardzo duże zagrożenie utraty gola. Kilkakrotnie zakotłowało się pod bramką bystrzyczan. W 67 minucie w zamieszaniu podbramkowym Biały Orzeł doprowadził do remisu. LKS nie miał zamiaru się łatwo poddać, też szukał swoich szans na strzelenie gola. Obrońcy z Mieroszowa w groźnych sytuacjach nie przebierali w środkach, brutalnie faulując bystrzyckich piłkarzy. Arbiter jednak był bardzo pobłażliwy dla nich. W 83 minucie miała miejsce kontrowersyjna sytuacja. Radek Leśniak w polu karnym ograł obrońcę, a ten od tyłu "sprzedał mu kosę". Wielki było zdziwienie, bo ewidentny rzut karny, niestety gwizdek arbitra milczał. Do końca meczu żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć bramki i mecz zakończył się podziałem punktów.